Lyrics: Kto tu zostanie Niech zadba o to żeby dzieci miały Spokojne zasypianie Niech zadba o to żeby miały przestrzeń Swobodne oddychanie Ten kto tutaj odbiór mamy Prawda to prawda od bardzo dawna To nasza polska medialna rzeczywistość O twój wizerunek nikt nie zadba Najlepszą recenzję wystawia nam odbiór mamy Prawda to prawda Od bardzo dawna To nasz polska medialna rzeczywistość O twój wizerunek nikt nie zadba Najlepszą recenzję wystawia nam Widziałem naród co bez celu się błąka Zamknięty Lidl zamknięta Biedronka Jeśli premier twardy zadba o miliardy Gdy będą stracone będzie miękiszonem on zadba o Ciebie Będzie wam jak w niebie Piękna Młoda Ty nasza wariatko Wczoraj byłaś panną Dziś jesteś mężatką Szczęścia zdrowia i spełnienia marzeń Tego farsa? Znajdę kogoś, kto o mnie zadba Nigdy mnie już nie zranisz Nigdy mnie już nie zranisz Nigdy mnie już nie zranisz Nigdy Kiedy odsłuchasz tę Mama mnie lubi bo jestem ładna Tatko mnie lubi ja nie wiem za co Czy chcę czy nie chcę on o mnie zadba Choć w domu jestem straszne ladaco Mama mi A czas jak smoluch nie zadba o jutro Jak przedni orzeł w triumfie nad doliną Skrzydła rozłożę albo cicho zginę Siwa mgła we włosach rudawych połonin Osuszę je Już cię znam Już mam plan więcej Żadnych skuch już Bagno won on Już zadba Cokolwiek znaczy ja Mamy a Mamy a Cokolwiek znaczy ja Mamy a Mamy chwil zyj i twórz bądź na plus w odległosci mórz i mil Gdy opadnie kurz to znak że już czas na chill Tylko ty no bo któz zadba o blask tych dni No i dziel patrolem z Patton'em jak kokainowy szeryf C11H15NO Maria Skłodowska Curie Curie zadba o twój nos C17H13CIN4 chcesz być jak Lil Peep będziesz mordo będę Ya White Widow Bad bitch suko zrobię cię na medal Stop snitch wszystkie szczury powystrzelam Must win kiedy wdowa jest na sterach Mój team zadba o Jestem non stop i na zawsze w tej grze Mam swoją jazdę niosę to co chce Przekazuje prawdę dziele się nią Bo ją znam nikt nie zadba o twe imię Sam oto Skłodowska Curie Curie Zadba o twój nos C17H13CIN4 Chcesz być jak Lil Peep Będziesz mordo będę szczery C11H15NO2 Zabawa trwa na na na na Chemia coś takiego Zwykłych złodziejaszków wieszają na szubienicy Tam gdzie dzieciaki to ziarna na nieżyznej glebie Tu sam bóg o nie nie zadba sam obawia się o siebie Brukowane Wcisną nam Arabów a kto zadba o Polaków Z Kazachstanu czy Donbasu na to już nie mają czasu Przestań się łudzić jednak nie próbuj porzucić Ideałów które zadba o nas bardziej Pamiętasz co mi mówiłeś o sile w sobie i walce I gdy padłem wbity w kierat głowa jak w imadle To twoje słowa przecież nie ma barier gonitwa Bo jesli nie ty sam kto zadba o twoja przyszlosc Wszedzie hipokryzja ciezko w to uwierzyc Krytykuja za to co sami chcieliby przezyc I znowu sercu zamartwiał się przeszłością Tylko teraz i tu teraz i tu pamiętaj Ten numer o to zadba jak papugi u Huxleya Tak rzadko mam do powiedzenia coś co mówić warto wytargasz wiec nadarzasz albo narka Nikt o nas nie zadba zostaliśmy wysłani do diabła Wciągnięci do szamba więc jaki kawior? Jaki szampan Programy polityczne Policja już zadba o to byś nie szastał flotą Wielu już było handlujących dawką złotą Oni poszli na dno tylko po co masz z tym problem Nikt nie służy ci klientem Zadba o to bym wyglądał jak przystało na MC O nic się nie martwię jestem w dobrych rękach A przy okazji zrobię mały rekonesans Spytam o tą czy o historyczne dzieje Mam tylko nadzieję ktoś o te miejsca zadba Czas może zniszczyć zabić jak kozacka szarża Jak kozacka szabla zadać cios na wskroś przeszyć Więc Świadomie żyję sercem patrząc na człowieka Zapytaj kto poniesie pomoc rodakom na kresach Kto odwiedzi na święta bidule doda im życia I kto zadba o zwierzęta w We need you! Help build the largest human-edited lyrics collection on the web! Browse Quiz Are you a music master? » "'Cause I still believe in your faithfulness, 'Cause I still believe in your ______" A. youth B. truth C. proof D. spoofbonson/matek – żono moja lyrics : [bonson] już kurwa rzygam tobą i nie wyrabiam finansowo mam deprechę, awantury i chcę żyć na nowo k-mple nie chcą gadać, bo niby mnie zmieniłaś ale kiedy jesteś z nami nikt się nie wychyla słyszałem, wczoraj ponoć byłaś u sąsiada trzymał cię za szyję, spijał, ponoć skończył na kolanach kurwa, to nie ty – ja
Humoreska nr 31. Małżeństwo w supermarkiecie Co by tu jeszcze... Piotr od zawsze był małomówny. Kiedyś, koledzy nawet nazywali go mrukiem. Dziś, po 28-śmiu latach małżeństwa, w swoim domu odzywał się bardzo rzadko. Jego żona - Helena - dla równowagi, gadała bez wytchnienia. Nie kłócili się. Bo jak kłócić się z takim mrukiem? Nie jeden raz Helcia Mu naubliżała, nie jeden raz go pouczała, nawet płakała, a On nic. Kiedyś niewytrzymała i rzuciła się na niego z pięściami. Odepchnął Ją tak mocno, że aż upadła, na szczęście na tapczan. Od tego czasu już nie próbowała swoich sił. Dochody mieli stałe i wysokie. Ich dwoje dzieci już się usamodzielniło, więc żyli dostatnio. Helcia była znana, wśród swoich przyjaciółek, nie tylko z gadatliwości, ale i z uwielbiania zakupów. Z tej przyczyny ich wielki dom był niesamowicie zagracony. Każdy pokój, a w nim każdy kąt był wypełniony po kres możliwości. W 90 % były to przedmioty nigdy nikomu nie potrzebne jak np.: figurki porcelanowe, komplet minerałów z gór Świętokrzyskich, wietnamski kapelusz stożkowy, puzderka, pudełka, flakony, flakoniki, najrozmaitsze wazy, dziesiątki lalek i wiele, wiele innych niepotrzebnych bubli. Co najmniej dwa razy w miesiącu, Helcia zarządza wyjazd na zakupy bieżące. Jechali wówczas do supermarketu. Tak było i w ostatni wtorek. Helcia wzięła wózek. Piotr szedł za nią, oczywiście bez słowa. - Weź drugi wózek, może nam się przydać - zarządziła Helcia. Piotr wziął wózek i poczłapał za żoną. Najpierw poszli na dział chemiczny. Wkładała do kosza szampony, różne czyścidła, proszki do prania, mydła, pasty, odżywki, waciki, podpaski i wiele innych rzeczy, potrzebnych lub nie. Po godzinie kosz Helci był pełen, wiec warknęła na Piotra: - Czego się gapisz, weź ten kosz, a daj mi swój. Po następnej godzinie drugi kosz był wypełniony z czubem. Stanęli przy kasie. - O Boże, - wrzasnęła Helcia- zapomniałam kupić papieru toaletowego! Na to, po raz pierwszy tego dnia odezwał się Piotr: - Po jaką cholerę potrzebny Ci papier toaletowy? Będziesz przecież miała 50 metrów paragonu. Humoreska nr 30 MAŁŻĘŃSKIE PRZEDPOŁUDNIE - I znów oglądasz te swoje durne mecze, a ja muszę słuchać tych wrzasków. - Jak Ty oglądasz " M jak miłość" lub inne seriale to ja nic nie mówię. - Przestań gadać i weź się za jakoś robotę. Ja wiecznie haruję w tym domu, a Ty się byczysz. - Jak możesz coś takiego mówić? Posłałem łóżko, zmyłem naczynia po śniadaniu, obrałem na obiad kartofle. przytargałem z 10 kilo zakupów z "Biedronki" i odkurzyłem całe mieszkanie bo dziś piątek, a Tobie ciągle mało. Tak w ogóle to stajesz co raz bardziej zrzędliwa. - Jak Ci tak źle to możesz sobie odejść, płakać nie będę. - Może i odejdę, bo z Tobą już trudno wytrzymać. - Ciekawe jak daleko byś zaszedł z to swoją nędzną emeryturką? - Nędzna, ale dużo większa od Twojej. Nieraz żałuję, że nie odeszłem 12 lat temu ja puszczałaś się z tym fagasem. - Ani siĘ waż wspominać mi o tym. Było postanowione - sprawa zamknięta - kropka. ........ - Ktoś dzwoni! No rusz się, na co czekasz? - O Marcelek! Co się stało, że dziś tak wcześnie ze szkoły? - Fajnie Dziadku. Nasza Pani rozchorowała się i nas wypuścili. - Marcelku, Moje Skarby, chodź uściśnij babcie, tak się stęskniłam za Tobą. A Ty podnieś z podłogi plecak Marcelka, biedne dziecko musi dźwigać takie ciężary. Powiedz Babci, Marcelku, jak było w szkole. - Było fajnie. Ksiądz opowiadał nam o sakramencie małżeństwa i jakie ma być małzeństwo. - To powiedz babci jakie powinno być małżeństwo - Marcelku. - Małżeństwo powinno się kochać, szanować, pomagać sobie i dochować wierności. - A Ty wiesz co to jest wierność małżeńska? - Wiem. Ksiądz nam wytłumaczył. Małżonkowie nie powinni się zdradzać, to znaczy obcować cieleśnie z innymi osobami. A Ty Babciu kochasz Dziadka? - Bardzo kocham Dziadka, Marcelku. - I szanujesz Go i jesteś Mu wierna? - Bardzo Go szanuję i zawsze byłam Mu wierna. - A Dziadek, Babciu, Cię nie zdradzał? - Niech by tylko spróbował!!! Humoreska nr 29. MAŁZEŃSTWO I PIES Marta i Jan byli małżeństwem od 12-stu lat. Pobrali się z wielkiej miłości. Ona była nauczycielką. On inżynier drzewiarz, przejął od ojca duży zakład stolarski. Zatrudniał ponad 100 osób. W pierwszych latach małżeństwa byli bardzo szczęśliwi. Wybudowali piękny, duży dom i planowali mieć dużo dzieci. Lata mijały, a dzieci nie było. Wydali fortunę na leczenie Marty w kraju i za granicą. Bez rezultatu. Jak to często bywa zaczęli oddalać się od siebie. Sytuacja znacznie pogorszyła się gdy Marta kupiła sobie pieska rasy spaniel cavalier. Od pierwszych dni obdarzyła go wielką miłością i wylewała na niego całe pokłady macierzyńskich uczuć. Równie mocno jak Marta kochała Bobika tak Jan nienawidził go. Przy każdej okazji dawał temu wyraz. Kiedyś, przy kolejnej małżeńskiej sprzeczce, powiedział, że skręci kark Bobikowi jak tylko nadarzy się okazja. - Tylko spróbuj, a poderżnę Ci gardło - zagroziła Marta. Mijały dni i tygodnie, a oni żyli pod jednym dachem, ale każdy osobo. Kiedy Bobik zaczął sypiać z Martę, Jan wyniósł się do innej sypialni. Życie Marty toczyło się w okół Bobika. Przestała już dawno pracować, bo pensja nauczycielska przy ich dochodach była śmieszna. Jan w nielicznych wolnych chwilach schodził do swojej pracowni i rzeźbił, z lipowego drewna, świątki. Takie było jego hobby Pewnej niedzieli Marta zapowiedziała, że jedzie na grób matki i dlatego nie może zabrać Bobika, potem odwiedzi siostrę, więc nie szybko wróci. Bobik ma jedzenie w trzech miskach, a wodę w czwartej, więc nie potrzebuję niczyjej opieki. Kiedy powróciła, Jan coś robił w garażu. Bobik nie powitał jej. Nawoływała go, bez rezultatu. Szukała go wszędzie. Wściekła pobiegła do Jana i wykrzyczała: - Morderco! Gdzieś go zakopał? Mów mi tu zaraz, bo nie odpowiadam za siebie i chwyciła, stojącą pod ścianą łopatę. Jan, spokojnie odpowiedział, że nie zamordował psa, ale gdyby zaginął to by nie płakał. To jeszcze bardziej rozwścieczyło Martę. W tym momencie pojawiła się na ich posesji starsza pani z Bobikiem na ręku i z uśmiechem powiedziała: Mieszkam trzy domy dalej, ten piesek, którego nieraz widziałam, przybiegł do Kruszynki, bo ona ma cieczkę. Bardzo ładnie się bawiły. Nie przeszkadzałam im. Aż dwa razy się szczepili !!! Humoreska nr 28. ZAKOCHANA Wanda od trzech lat była wdową. Miała 52 lata i doszła do wniosku, że jeszcze nie czas rezygnować z życia. Już więcej nie będzie udawała "nieutulonej w żalu". Owszem Franek był całkiem do rzeczy, ale ile można rozpaczać? Gdyby miał więcej rozumu, to by żył do dzisiaj, a tak przez te swoje głupie ryby utopił się na lodzie. Praktyczna, jak większość kobiet, patrzyła i oceniała każdego chłopa w wieku od 45-ciu do stu lat. Niestety, 99% takich do rzeczy to faceci otoczeni fosą, wysokim murem i polem minowym przez swoje wybranki. Na ogół nieszczęśliwi, ale pogodzeni z losem i bez odwagi na zmianę. Kto szuka ten znajdzie. Wanda też znalazła, a właściwie wypatrzyła. Znajomi znajomych pomogli i oczarowała Macieja. Nazywała Go Maciusiem. Był od niej starszy o 20 lat, lekko kulał, ale miał dom, samochód i wysoką emeryturę. Najważniejszym dla Wandy (nazywał Ją Wandusią) było to, że był rozwiedziony. Sprawy materialne też nie były bez znaczenia. Lubiła podróżować więc perspektywy w tym zakresie były też różowe. Szkopuł polegał na tym, że w ogóle nie pociągał Jej fizycznie, a wręcz odrzucało Ją od Niego. Przytulała się, całowała w policzek. Miała nadzieję, że z czasem będzie co raz lepiej. Niestety było coraz gorzej. Często rozmawiali o miłości. Maciuś był zakochany. Ona też wyznała Mu miłość. Potem sama sobie się dziwiła, że to kłamstwo przyszło Jej tak łatwo. Spotykali się często, do zbliżenia nie doszło. On nie nalegał, Ona nie miała ochoty. Temat ślubu "wisiał" w powietrzu. Musiało dojść do takiej rozmowy. Wanda nie wiedziała jak ma postąpić. Z jednej strony dobrze by było być mężatką, ale tak bez miłości i pociągu fizycznego? Spotkała w "Biedronce" koleżankę ze szkolnych lat. Poszły na kawę. Pogadały sobie od serca. Koleżanka znała Macieja i jego historię. Nie miał dzieci i żona zostawiła Go bo był impotentem. Humoreska nr 27. PRZYCZYNA ROZWODU - O! Witaj Zosieńko. - Witej Karolinko! Już chyba ze dwa lata nie widziałyśmy się. Pięknie wyglądasz. Wprost kwitniesz. Zresztą zawsze byłaś ładna. - No Tobie też nic nie brakuję. Figurę masz jak modelka. Zazdroszczę Ci. Ja próbuje schudnąć od dwóch lat, chociaż ze dwa kilo i jak widzisz bez rezultatu. - Co Ty opowiadasz? Mamy po 36 lat, uważam, że to piękny wiek. Ja ważę 62 kilo, a Ty chyba nie więcej? - No tak, ja ważę 61 lub 62 i do sześćdziesiątki nie mogę dojść. - Mów co u Ciebie, jak tam dzieci? - Nie wiem, czy wiesz Zosieńko, że jestem po rozwodzie. - Niemożliwe. Wydawało mi się, że byliście zawsze idealną parą. Ten Twój docent, a może już profesor, według mnie, był taki układny. Jak to się stało? - Poszłam na ugodę i Sąd nie orzekł z czyjej winy nastąpił rozpad małżeństwa. - Chyba nie dałaś się wykiwać, gdzie mieszkasz? - Mieszkam z dziećmi w naszym mieszkaniu. On wyprowadził się do swojej Matki. Płaci oczywiście alimenty. Dalej prowadzę biuro rachunkowe i jakoś wiąże koniec z końcem. Małgosia poszła już do szkoły, a Kuba chodzi do przedszkola. Bardzo dużo pomaga mi przy dzieciach moja Mama. A jak układa się Tobie? - Powiem, chyba normalnie. Mój Czesio, zawsze był narwańcem. Często kłócimy się. Bywają ciche dni, ale jakoś to życie toczy się. Mamy piękny dom i ogromny kredyt. Moje kochane bliźniaczki są już w drugiej klasie. Nie powiedziałaś mi co było przyczyną Waszego rozwodu? -To wszystko przez dociekliwość naukowca. Ktoś Mu szepnął, domyślam się, że to ta zgaga Jego sekretarka, że miałam romans jak On wyjeżdżał na staż do Berlina. Oczywiście wszystkiemu zaprzeczyłam. I już wydawało mi się, że będzie dobrze. Jednak On chodził "jak struty" przez pół roku. Przestał zemną współżyć. Potem przeprowadził badania DNA dzieci i wyszło, że Kuba nie jest jego synem. Humoreska 26. Małżeńskie grzybobranie Co może być piękniejsze? Jechali w milczeniu. Każdy zatopiony w swoich myślach. Tereska zastanawiała się, co zrobić, żeby "dołożyć" dziś Piotrowi, tak jak to nieraz bywało. Piotr chciałby być już na miejscu i rozpocząć "polowanie" na prawdziwki. Zatrzymał samochód, w dobrze znanym miejscu, na skraju lasu. Dzień był pochmurny i w lesie było jeszcze ciemno. Musieli poczekać na świt. Oboje się niecierpliwili. Od lat uwielbiali wspólne wyprawy do lasu. Cieszyli się z każdego deszczu. Wiadomo, bez deszczu nie ma grzybów. Kiedyś Piotrowi powiedział stary gajowy, że duże opady śniegu, a potem jego wolne topienie na wiosnę, jest zapowiedzią urodzaju. W tym roku tak było. - Ja już idę, powiedziała Tereska. - Tylko się nie zgub Tereniu, spotkamy się tu o siódmej. Zgoda? - Zgoda. "O mnie się nie martw. O mnie się nie martw." Zanuciła. I tak będę lepsza! Do samochodu przyszli prawie jednocześnie. Piotr był uśmiechnięty "od ucha do ucha". Miał 16 przepięknych prawdziwków i kilka koźlarzy. Tereska była bezapelacyjnie gorsza. Nie znosiła przegrywać. Była zła. - Dokąd teraz pojedziemy Teraniu? Pojednawczo zapytał Piotr. - A jedź gdzie chcesz, odburknęła i wsiadła do samochodu. Pojechał aż za porębę. Tam przed laty bywało mnóstwo borowików to i dzisiaj też powinny być, kombinował. Tereska wzięła koszyk i bez słowa zginęła w młodych świerkach. Zatoczyła łuk i poszła w stronę dąbrowy. Zaraz pod pierwszym dębem oniemiała. Doliczyła do ośmiu, a potem zgubiła rachubę. Oczom nie wierzyła - jakie piękne, ten siwawy nalot, te przysadziste kształty, cuda! Dęby rosły z rzadka. Chodziła od jednego do drugiego. Błyskawicznie napełniła koszyk. Potem zbierała na kupki. Zatraciła się w czasie. Usłyszała klakson. To trąbił Piotr. Trąb sobie trąb, ja Ci pokarze kto tu jest lepszy! Co z tym zrobić? Zdjęła spodnie, zawiązała nogawki u dołu i zaczęła chodzić od kupki do kupki. Piotr trąbił. Ona się śmiała i była szczęśliwa. Wróciła do samochodu w majtkach, ze spodniami wypchanymi prawdziwkami na ramieniu i koszykiem w ręku. Na ten widok Piotrowi "odebrało mowę". Gdy wracali do domu, powiedział: w tym starym lesie prawie nic nie było. Ja myślę, że las z wiekiem odgrzybia się, a człowiek grzybieje. - Masz rację, tylko mnie to nie dotyczy. Humoreska nr 25. Małżeńska dyskusja Do Ciebie mówię ... - Tatusiu, jak długo będziemy jechali do Babci? - Nie dłużej niż godzinę, Krzysiu. Siadaj do samochodu i zapnij pas. - Dlaczego Mamusia tak długo nie przychodzi? - Widzisz Krzysiu, kobiety mają swoje sprawy, nie zawsze zrozumiałe. - O, jest Mamusia. - Jedź, tylko uważaj, żebyś nas nie pozabijał. Wygodnie Ci tam synku? - Hamuj, nie widzisz czerwonego światła? - Widzę i hamuję. - Czemu nie jedziesz ulicą Kościuszki, tamtędy byłoby bliżej. - Nie prawda. - Już Ty mnie nie ucz. Jedź lewym pasem, bo za 500m będziesz skręcał w lewo. - Musisz go wyprzedzać? Dokąd się tak spieszysz? Pozabijasz nas. Jedziesz jak wariat. - Jadę zgodnie z przepisami. - Najlepiej żebyś jechał zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. Krzysiu, moje kochanie może zjesz kanapeczkę, nie, to może napijesz się soczku malinowego? To masz jabłuszko. Jedz kochany, bo ostatnio wyglądasz mi mizernie. - Co Ty wygadujesz? Chłopak zdrów jak ryba i rośnie w oczach. - Już matka wie najlepiej. A w ogóle to przestań się gapić za babami. - To mam jechać z zamkniętymi oczyma. - Już Ty dobrze wiesz o co mi chodzi? Niewiniątko. - O, widzę domek Babci. Babcia jest na podwórku. - No, nareszcie koniec tej mordęgi. Nie wiem jak byś tu dojechał beze mnie. - Tatusiu, powiedz mi, kto Ci podpowiadał jak masz jechać kiedy byleś kawalerem? Humoreska 24. Niby taki naiwny, a jednak.. Edytki bywają rozkoszne! Szedł obładowany, krętą ścieżką, wzdłuż jeziora . Na plecach miał torbę z wędkami i składany stołek. W lewej ręce trzymał reklamówkę z zanętą i przynętą , a w prawej wiadro z żywcami. Kiedy doszedł do pastwiska Rogowskich zobaczył, zamiast krów, roznegliżowaną kobietę. Zdziwiło go to. Potem uświadomił sobie, że to musi być kuzynka gospodarzy z Warszawy. Ukłonił się i powiedział grzecznie - dzień dobry. Dama zmierzyła go od „stóp do głów” i powiedziała – a Pan to jest ten Franek, co łowi ryby. Był mile zaskoczony. - Czy się Panu spieszy? - Zapytała. Speszył się. O nie, … Proszę Pani. - To niech Franek siada tu. – Powiedziała i pokazała miejsce na kocu obok siebie. Zrzucił z siebie cały sprzęt i posłusznie usiadł, jak mu kazała. Miała na sobie bardzo skąpy kostium. Jej obwity biust wylewał się na zewnątrz. Krępował się patrzeć na te dorodne kształty. Twarz go paliła. -Będziemy mówili sobie po imieniu. Ja jestem Edyta. Mów do mnie Edytka. - Tak, proszę Pani. - Nie Pani, tylko Edytka! - Jesteś żonaty? Ile masz lat? - 42, kawaler. - Gdzie pracujesz? - Jestem magazynierem w hurtowni wyrobów metalowych. - To bardzo ładnie Franiu, a narzeczoną masz? - Nie proszę Pani, jeszcze nie, … nie proszę Pani Edytki. - A chciałbyś, żebym ja była Twoją narzeczoną? - Edytka sobie żartuję z wsiowego kawalera. - Słyszałam, że masz ładny domek, mogłabym z Tobą zamieszkać? - Tak bez ślubu? To chyba nie. - To możemy wziąć ślub. - Nie, proszę Edytki. Ja się ożenię tylko z dziewicą. A Edytka na dziewicę mi nie wygląda… Humoreska 23. Małżeńskie uroki Tata wszystko może... Marek wstał w złym humorze, bo Małgosia już czwarty dzień była niedysponowana. Zaczęła się zwykła krzątanina. Mycie dzieci, ubieranie, słanie łóżek. Śniadanie przy rodzinnym stole bo tego wymaga Mama. Piotruś się wierci jak zwykle. Chciał Kasię uszczypnąć i zrzucił talerz z kaszką na podłogę. Marek zgrzytnął zębami. Małgosia spojrzała na niego i spokojnie powiedziała: weź ścierkę i posprzątaj. Bez słowa ścierał pół podłogi w kuchni. Już mieli wychodzić gdy Kasia rozbeczała się. Co się stało? Zapomniałam odrobić lekcję z polskiego. Ty pójdziesz do Pani powiedział Marek do żony, Ona mnie nie znosi, a ja Jej. Zajechali pod przedszkole. Marek odpasał Piotrusia i wyciągnął z samochodu. Na korytarzu dopadła ich Kierowniczka i wydarła się: - Dziś już 14-ty, a Pan jeszcze nie opłacił przedszkola! Co miał zrobić? Powiedział; - Przepraszam, zaraz w pracy zrobię przelew. I pomyślał: - "Ty cholerna małpo, chętnie bym cię udusił. Muszę to znosić bo w przyszłym roku nie przyjmie Piotrusia." Pod szkołą długo czekał na Małgosię. Wyszła wściekła. Co się stało? Wyobraź sobie, że ta stara panna, kretynka, przez 10 min. tłumaczyła mi jak wychowywać dzieci! Stali w korkach. Kasia była spóźniona kilka minut. Zanim On dojechał do swojej pracy była już blisko dziewiąta. Przywitał Go szef: -" Co to Panie inżynierze, żona Pana piersią przygniotła i nie mógł Pan wstać?" - i zaczął się kretyńsko śmiać z tego głupiego żartu. Pracował 8 godzin bardzo intensywnie. Nareszcie koniec. Jutro piątek, a potem dwa dni spokoju. Kiedy rodzina, w komplecie, zasiadła do obiadu dochodziła piąta. Marek oświadczył: "Przez sobotę i niedzielę będę tylko leżał na kanapie." O, powiedziała Małgosia, zapomniałam Wam powiedzieć, że jutro przyjeżdża moja Mama". Przyjazd teściowej nie ucieszył Marka. Była to dobra kobieta, pod warunkiem, że cały świat kręcił się wokół niej. Humoreska 22. Idzi i jego miłość Idzi był mężczyzną nie wielkiej postury. Raz jedyny, gdy stawał na komisji poborowej i wyciągnął się jak struna, zapisali mu 163cm. Nigdy nie ważył więcej jak 65 kg. Miał na tym punkcie pewne kompleksy. W dodatku to imię - Idzi. Ile się nasłucha, ile natłumaczył? Był dzieckiem wojny. Rodzinę wymordowały mu bandy UPA. Wychował się w sierocińcu. Dzięki własnej upartości, sile i zdolnościom ukończył studia politechniczne. Założył rodzinę i wychował trzech synów. Od siedmiu lat żyje samotnie. Żona zmarła, synowie rozbiegli się po świecie. Ma działkę, samochód i towarzystwo wypróbowanych przez lata przyjaciół. Jak wiadomo, w pewnym wieku wdów jest bezliku. Nie jedna próbowała uwieźć Idziego. Ale jak to w życiu bywa żadna z nich nie była na tyle ciekawa dla Idziego, żeby myślał o stałym związku. Owszem, była taka jedna, która intrygowała Idziego, ale On dla niej nie istniał. Tak mu się przynajmniej wydawało. Miała na imię Bożenka i ważyła co najmniej 20 kg więcej niż Idzi. Właśnie te pulchne kształty tak frapowały Idziego. Nigdy nie miał takiej kobiety. Zwierzył się ze swoich zamiarów przyjacielowi Piotrowi, który od lat był w zażyłych stosunkach z Bożenką. Rozpoczęła się seria brydżyków, herbatek, pogaduszek. Idziemu wydawało się, że Bożenka patrzy na niego co raz łaskawszym okiem. Pewnego wieczoru siedzieli we troje przy koniaczku i Idzi powiedział: Bożenko, co byś zrobiła gdybym Ci się oświadczył. Ton tej wypowiedzi był żartobliwy i w razie niepowodzenia można było o tym zapomnieć. Bożenka, również z uśmiechem, powiedziała: najpierw musiał byś mnie przenieść 10 m na rękach, potem poszlibyśmy do łóżka. Wtedy podejmę decyzję. Wybuchnęli śmiechem, ale słowo się rzekło. Idzi tak pokierował rozmową, że umówili się na spotkanie, w najbliższy wtorek, na basenie. Spotkali się. Było świetnie. Pływali. W pewnej chwili Idzi zebrał się na odwagę, podszedł do Bożenki, wziął na ręce i niósł przez cały basen w wodzie. Nie protestowała. - Będziesz moją? - zapytał. - Słowo się rzekło. - odpowiedziała. Humoreska 21. Szczęśliwe małżeństwo. Ślub odbył się w Katedrze rzęsiście oświetlonej i od wejścia, aż do ołtarza przepięknie ukwieconej. O takim ślubie marzy każda dziewczyna. Nic więc dziwnego, że Kasieńka była szczęśliwa. Ona pielęgniarka. On, Wiesiek, elektryk. Mieli pracę. Po 50 tys. zł dali im rodzice. Wzięli kredytu 150 tys i w taki sposób stali się właścicielami mieszkania. Jeszcze przed ślubem postanowili, że będą żyć bardzo oszczędnie, a każdy grosz wydawać z rozwagą. Wiesiek miał nadzieję na dodatkowe zarobki po godzinach pracy, bo jak wiadomo o fuchę dla elektryka nie trudno. Kasia ze swoją Mamą będzie pracowała na obszernej działce, więc warzyw i owoców nie będą kupować. Mieli nadzieje na spłacenie kredytu jeszcze przed przyjściem na świat dzieci o których Kasia marzyła. Kochali się bardzo i każde z nich myślało jak by tu zrobić przyjemność drugiemu. Mijały miesiące. Raty spłacali. Udało im się zaoszczędzić kilkanaście tysięcy. Nigdy o tym nie rozmawiali, ale Kasia doskonale wiedziała, że Wiesiek marzy o samochodzie. Wiadomo, co to za fachowiec w dzisiejszych czasach bez samochodu? Kolega, kolegi Wieśka zobowiązał się sprowadzić z Niemiec Forda kombi za małe pieniądze i sprowadził. Za 8 tys. zł. stali się właścicielami wiekowej limuzyny, Kasia była zachwycona, kiedy w niedziele wybrali się na pierwszą przejażdżkę. W drodze powrotnej walnął im w bok samochód wyjeżdżający z posesji. Kierował nim zupełnie pijany kierowca i jego wina była zupełnie bezsporna. Nie na wiele im się to przydało. Ich samochód miał tylko ubezpieczenie OC. Wiesiek postanowił sam przeprowadzić remont. Na szrotach kupił stosowne drzwi i zabrał się za robotę. Zdemontował tapicerkę na tych uszkodzonych drzwiach i zobaczył jakiś pakunek. Rozwinął jedną torbę plastykową, potem drugą, wreszcie trzecią. Oczom nie wierzył. Były tam trzy paczki po 100 sztuk banknotów o nominale 100 euro. Pobiegł do Kasi. Oboje byli chyba jeszcze bardziej szczęśliwi niż na weselu. Humoreska 20. Czekanie na miłość Była sobie, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, prężna i liczna, grupa towarzyska. Wszyscy po studiach, wszyscy młodzi. Często chodzili na bale, urządzali przyjęcia, grali w brydża. Cieszyli się (gdy udało się kupić) z pralki "Frani" lub obskurnego regału. Było to pokolenie, które przeżyło wojenny głód, strach i poniewierkę, więc potrzeby miało nierozbudzone. Zawarte w wówczas przyjaźnie przetrwały najczęściej do dziś. Minęły, niewiadomą kiedy dziesięciolecia i do dziś zostało już tylko pięć osób utrzymujących z sobą częste kontakty. Wdowy: Basia i Hania nauczycielki i Krysia lekarka, oraz wdowcy: Zygmuś lekarz i Piotruś inżynier. Emerytury mają znośne, więc bywają: herbatki, imieniny, brydżyki , czasem wyjazdy. Piotr od niepamiętnych czasów podkochiwał się w Haneczce. Była to jego wielka tajemnica. W ostatnich latach coraz bardziej ciążyło mu własne gospodarstwo, a szczególnie gotowanie. Zaczął przemyśliwać o nowej żonie. Tą wybranką miała być oczywiście Haneczka. Po wielu tygodniach, zebrał się na odwagę i wprosił się na herbatkę. Kupił kwiaty i poszedł z mocnym postanowieniem oświadczenia się. Oboje mieli po 80 lat, ale na szczęście nigdy nie za późno - pomyślał. Następnego dnia rano zaczął intensywnie myśleć: - tak, wieczór był miły, ale czy ja Jej się oświadczyłem czy nie? Zupełnie nie pamiętam. Co teraz robić? Muszę wybrnąć jakoś dyplomatycznie. Zadzwonię do Niej to się może wyjaśni? - Halo, Haneczko, jak się czujesz? - Halo, to Ty Piotrze? - Tak to ja Piotr. - To bardzo dobrze, że dzwonisz. Wyobraź Sobie, od rana bardzo mocno myślę. Pamiętam, że któryś z Was oświadczył mi się. Nie mogłam sobie przypomnieć czy to Ty czy Zygmuś. Teraz już wiem, że to Ty. Kocham Cię. Humoreska 19. Moja kochana Rodznka. Ta majówka, czyli wyjazd do moich Dziadków na wieś, była planowana od dawna. Bardzo kocham moich Dziadków, a najbardziej moją Prababcie Monikę, to też cieszyłam się niezmiernie na ten wyjazd. Babcia Monika ma siwiuteńkie włosy i brwi, jest mała, jakby skurczona. Za to najładniej na świecie uśmiecha się. Bardzo lubię jak siedzę przytulona do Babci i czuję Jej rękę na swoich włosach. Dziadkowie, czyli rodzice mojej Mamy, Jadwiga i Paweł, mają ogromną oborę, a w niej 78 krów dojnych i bardzo dużo cieląt większych i mniejszych. Uwielbiam patrzeć na te najmniejsze, są takie pocieszne. Jeszcze w środę popołudniu mój Tata zapakował nas do swojej ukochanej Carolki i wszystkę manele. Nas to znaczy: Mamusię Basię, mnie Justynkę i nieznośnego mojego brata, beksę, Pawełka. Z Olsztyna do Zalesia jest niedaleko, więc jeszcze przed wieczorem ściskałam swoje Babcie. Bardzo cieszyłam się z ich widoku. Prawie rozpłakałam się gdy tak serdecznie przytuliła mnie i pogłaskała Babcia Monika. Tata po przywitaniu zaraz rozpoczął czyścić z kurzu swoją ukochaną "tojotkę". Ja pobiegłam do obory, a za mną oczywiście Pawełek. Nie znoszę takich siedmioletnich bachorów. Już zaraz miał rozpocząć się wieczorny udój. Babcia Jadwiga i ciocia Terasa, siostra mojej Mamy, roznosiły po oborze kubki udojowe i zakładały na strzyki krowom. Ja też chciałam to robić. Przyjrzałam się jak to robi ciocia Teresa i już po chwili dobrze mi to szło. Była wspaniała kolacja, a najlepsze to były konfitury Babci Moniki. Potem spanie pod pierzyną z pierza, którą Babcia Jadwiga wietrzyła cały dzień. Pachniała cudownie: wiatrem, polem i łąką. Rano pobiegłam za stodołę do sadu. Kwitły jabłonie, brzęczały pszczoły, cudowny zapach. Po śniadaniu zabrała nas Mama na spacer. Byliśmy w lesie wypełnionym tysiącem barw i zapachów, oraz śpiewem ptaków. Potem szliśmy łąką z milionem mleczy, aż do strumyka gdzie zobaczyłam po raz pierwszy kaczeńce - cudowne - słońce przetkane zlotem. Dni mijały bardzo szybko. Były wycieczki do skansenu i na ruiny zamku Krzyżackiego. Odwiedziliśmy groby rodzinne. W sobotę, w remizie strażackiej była zabawa. Po obiedzie, w niedzielę, siedzieliśmy już wszyscy w samochodzie, a rodzina stała w okół i wówczas Tatuś zauważył ptasią kupkę na tylnej szybie. Wysiadł, żeby ją zetrzeć. Carolka, najpierw powoli, potem coraz szybciej potoczyła się po pochyłości w stronę obory. Z hukiem walnęła w mur. Nam nic się nie stało. Przód samochodu był rozbity. Tatuś był załamany. Mamusia powiedziała: -"Czasem wydaje mi się, że Ty bardziej kochasz to swoje pudło niż nas". Humoreska 18. Awantura w małżeństwie. Wyrwał Go ze snu krzyk. Zrozumiał słowo "mordują", a za chwilę "ludzie mordują". Wyskoczył z łóżka i wybiegł na korytarz. Jego żona zaczęła histerycznie wołać za nim: - wracaj ! zabiją Cię! Dzieci też rozbudzone stały w przedpokoju oszołomione. Zbiegł piętro niżej. Drzwi na korytarz były otwarte, więc bez trudu zobaczył taką scenkę: Teściowa trzymała zięcia z tyłu za ręce, a żona okładała go pięściami po twarzy. Obie były słusznej postawy, a on "metr 10 w kapeluszu". Teraz z rozbitej brwi sączyła mu się krew. Na jego widok egzekucja została przerwana. Okrwawiony mąż wyrwał się teściowej i skoczył za plecy przybyłego. Obie, żona i teściowa, zaczęły naraz mówić, a właściwie to krzyczeć: -" Będzie Pan światkiem, widział Pan jak nas mordował ten zapluty pijaczyna." - " Niech Pan wejdzie i powie kto tu ma rację." - "To nie pierwszy raz." Itd. Zauważył, że wszystkie drzwi na kletkę schodową są pouchylane, a sąsiedzi oglądają "teatr" przez szpary. Zrobiło mu się głupią. Że też on zawsze musi wejść tam gdzie nie musiał? Teściowa już trzymała go za rękaw i koniecznie chciała żeby wszedł do środka. Zdobył się na stanowczość i powiedział: - Koniec przedstawienia. Wstyd mi za Was sąsiedzi. Natychmiast wszyscy do łóżek. Jest godzina, spojrzał na zegarek, prawie trzecia. Jutro jest niedziela, więc jak będzie potrzeba to popołudniu porozmawiamy. Dobranoc. - Chodź, chodź szybko, zawołała żona, przerywając przygotowanie do śniadania, popatrz za okno. Rzeczywiście było na co patrzeć. Chodnikiem szli, bardzo przytuleni do siebie, bohaterowie dzisiejszej nocy. - Jak to dobrze nie mieszać się w cudze sprawy, powiedział przy całej swojej rodzinie. A tak dla siebie pomyślał: "Widocznie po burzliwej egzekucji nastąpiła jeszcze bardziej burzliwa noc miłosna. Bywa i tak." Humoreska 17. Marzenia o miłości. Dostrzegła Go gdy płaciła za warzywa. Skąd się tu wziął? Od pół godziny chodziła po tym osiedlowym targowisku i nie widziała Go. Stał wyprostowany i trzymał w rękach spodnie. Po swojemu, coś mówił z uśmiechem do handlarki. Ona też się śmiała. Podejść? Nie podejść? Znała Go wiele lat. Był to kolega jej męża jeszcze ze studiów. Chodzili razem na pikniki, na bale, do kina. Razem rosły ich dzieci. Teraz jest wdową od siedmiu długich lat. On rozwiódł się rok temu. To była sensacja towarzyska, bo uchodzili za udane małżeństwo. Jednak podeszła. - O Krzyś! Co Ty tutaj robisz? - Jak widzisz kupuję spodnie. O świetnie wyglądasz Hanka, odmłodniałaś. Co z Tobą. Ciągle sama? Przepraszam, głupie pytanie. Tak się ucieszyłem na Twój widok, że plotę głupstwa. - Niestety sama. Powiedziała głośno, a pomyślała: jaki On miły. - Takie spotkanie to trzeba uczcić. Idziemy do lokalu. Powiedział Krzyś. - Masz rację. Chodźmy do mnie, jak wiesz mieszkam tu bardzo blisko. Upiekłam wczoraj szarlotkę. Kiedyś smakowały Ci moje ciasta. Zamilkła, bo On patrzył na Nią, ale jak patrzył? Zadrżała. Poczuła się tak jak przy pierwszym pocałunku. Boże, kiedy to było? W przedpokoju oparła się plecami o Jego pierś. On przygarnął Ją do siebie, a potem pocałował w szyję. Pamiętała jak zdejmował Jej kurtkę i bluzkę, jak rozpinał stanik. Znaleźli się nadzy w jej nieposłanym od rana łóżku. Był duży i ciepły. Wcisnęła się w Niego. Nie poczuła Jego męskości. Pomóż mu, wyszeptał mam przecież swoje lata. Wiedziała, czuła, że da Mu rozkosz, a On Jej. Przeraźliwie zadzwonił telefon raz i drugi. Usiadła. Telefon dalej dzwonił. Była sama. Zwlokła się, dzwoniła Martynka, ukochana wnuczka. Tym razem telefon nie zadzwonił w porę. Boże, co za sen? Czemu ja wczoraj, przed snem, tak dużo o tym Krzysiu myślałam, a może i marzyłam? Humoreska 16. Nad małżeństwem czuwa Proboszcz. - Ten Twój bachor znów moją Justynkę wyzywał od najgorszych. Niech Go tylko dopadnę to Mu gnaty połamię. - Tylko spróbuj, to Ci mój Chłop gębę obije. - Ha, ha... ten Twój wymoczek? Przecież On ledwo łazi. - No tak, Twój "Smok" to nie tylko łazi ale i biega za babami. Cała wieś o tym gada. Nawet tej rozwiedzionej ździrze nie popuści. W kolejkę się ustawia do niej. - Ty stara małpo, na ciebie na pewno nawet nie spojrzy bo na co tu patrzeć? - Tylko nie stara, nie stara. Ty jesteś starsza ode mnie o całe pół roku. A ta Twoja Justynka ledwie 15 lat skończyła i już z chłopakami tłucze się po krzakach. Jaka matka taka córka. - Ty się mnie nie czepiaj wywłoką jedna! -Wywłoko??? Ludzie słyszycie, kto to mówi! Albo to ludzie we wsi nie pamiętają, jak się puszczałaś, na lewo i prawo, gdy byłaś panną? Wszyscy o tym wiedzieli. - No nie! Tego to już za wiele. Żeby nie ten płot, to bym Ci wszystkie kudły ze łba wyrwała. - Pocałuj mnie tam gdzie słonce nie dochodzi. - Ja Cię jeszcze pocałuję, ale tak, że będziesz pamiętała do śmierci. Swojemu też powiem, żeby Ci mordę obił, jak Cię dorwie w ciemnym kącie. - Niech tylko spróbuję, to skończy w kryminale. Ludzie słyszą jak się odgrażasz. - - - - - - Co tu tak głośno? - O Ksiądz Proboszcz na spacer się wybrał. - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. - Na wieki wieków. Amen. - A nic takiego. My tylko z sąsiadką o naszych dzieciach tak sobie spokojnie gadamy. WYDAŁEM KSIĄŻKĘ Muszę się pochwalić!!! W końcu 2013 roku ukazała się książka mojego autorstwa. Zebrałem w niej ponad 1500 dowcipów, które opowiadali sobie Rosjanie od 1917r., aż do powszechnie wiadomo dowcipy są po to, aby poprawić nastrój sobie i słuchaczom. Nie zawsze. Młodym czytelnikom przypomnę, że w ZSRR było wiele lagrów w których odbywali wieloletnie wyroki, w potwornych warunkach, ci którzy opowiadali i ci którzy słuchali dowcipów krytykujących system. Mimo tego, a może dla tego, powstawały i wciąż nowe. Np.: taki - "- Co ma wspólnego radziecka partia komunistyczna ze świnią? - Nie wszyscy w partii to świnie, ale wszystkie świnie są w partii!" Dzisiejsza Rosja jest zupełni inna, inne są też dowcipy. M. in. dowcipkuję się z "nowych ruskich" czyli nowobogackich: " - Pan gwarantuję, że to jest autentyczny Rembrandt? - Ma się rozumieć! Gwarancja trzyletnia..." DRODZY CZYTELNICY! - Zachęcam do kupienia tego zbiorku. Jak wiadomo czytanie dowcipów to przyjemność, ale opowiadanie w towarzystwie jeszcze większa. Zatem czytajcie, a potem błyszczcie w towarzystwie.Tłumaczenia w kontekście hasła "Byłaś z nimi wczoraj" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Byłaś z nimi wczoraj, tak? Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Ryszard i Ryszard Data: 26-05-2021 Miejscowość: Zgłobień A kiedy będziesz mężem moim, rozdzwonią nam się wszystkie dzwony, pachnąć nam będą winogrona i róże śliczne i powoje, całować będą włosy Twoje... A kiedy będziesz żoną moją, umiłowaną, poślubioną, wówczas się ogród nam otworzy, ogród świetlisty pełen zorzy... 1. Niech ta miłość prowadzi nos dalekoKochom jo Cie, dziywce moje Kochać niy przestanę. Serce moje, Tobie bije Nigdy nie przestanie Niek ta miłość, prowadzi nos daleko, prowadzi nos hań do obcych stron. Zawiedła nas, het ku górskim dolinom, będzie silno jak Dunajca prąd / x 2 Niek ta miłość nie zaginiy i przetrwo na wieki. Będzie o niyj wsyndyl słychno, jako świat daleki... / x 2 Niek ta miłość, prowadzi nos daleko, prowadzi nos hań do obcych stron. Zawiedła nas, het ku górskim dolinom, będzie silno jak Dunajca prąd / x 4 2. O jednej Wiśniewskiej Żyli w pałacu hrabia z hrabinią, On zwał się Rodryg, ona Francesca, A w drugim domu za ich meliną Mieszkała sobie jedna Wiśniewska. Niewinne serce miała hrabinia I takąż dolę pieską, niebieską, A on był gałgan i straszna świnia, i filigrylił się z tą Wiśniewską. Biedna hrabinia łzami płakała, Z ciągłej żałości wyschła na deskę I na kolanach męża błagała: Odczep się, draniu, od tej Wiśniewskiej. Próżno chodziła z hrabią na udry, Na próżno klęła swą dolę pieską, On ciągle ganiał do tej łachudry I szeptał czule: "O, ty Wiśniewsko!" Aż raz hrabinia miecz zdjęła z ściany, Zmierzyła hrabię okiem królewskim. Siedź tu, powiada, ty - w herb drapany, Dzisiaj nie pójdziesz do tej Wiśniewskiej. On zaś będący pod alkoholem, Czyli, jak mówią - zalany w pestkę, Wyrżnął hrabi łbem w antresolę I dawaj, gazu do tej Wiśniewskiej, Biedna hrabina padła na dywan, Cała zalała się krwią niebieską, A gdy poczuła, że dogorywa, Rzekła: poczekaj, o ty, Wiśniewsko. Potem się odbył pogrzeb wspaniały, Hrabia nad grobem uronił łezkę, Strasznie się martwił przez dzionek cały, A na noc poszedł ? do tej Wiśniewskiej. Wtedy hrabina z mogiły wstała, Wyrwała z trumny sękatą deskę, Poszła za hrabią, na śmierć go sprała I rozwaliła łeb tej Wiśniewskiej. Chociaż lebiegi grzeszyli tyle I na nich w końcu też przyszła kreska. Dziś sobie leżą w jednej mogile: Hrabia, hrabina i... ta Wiśniewska. 3. O królowo jakże chciałbym, ujrzeć dziewczynę tę którą kocham w moim śnie oh jakże chciałbym mieć ją przy sobie i czule szczeptać Kocham Cię i love you królowo moich marzeń o krolowo moich snów może kiedyś cię zobaczą może kiedyś ujrzę cię znów miną jak w nocny trop Wtedy otyworzysz oczy na świat bedziesz wylewać swe gorzkie łzy że ja nie bedę o tobie śnił królowo moich marzeń O krolowo moich snów może kiedyś cię zobaczę może kiedyś ujrzę cię znów mijały miłosć i dni a dnia pewenego dostałem list w liście tym pisze że ma innego i że dla niego serce swe da moich marzeń o krolowo moich snów może kiedyś cię zobaczą może kiedyś ujrzę cię znów /2x 4. OCZEPINY cz1 Moi mili Goście teraz uważajcie Tego co zaśpiewam proszę posłuchajcie Pewnoś Pani Młoda pomarańcze jadła Wtedyś to Młodemu do serduszka wpadła Jadłaś winogrona, jadłaś też i wiśnie Za to cię mężulek do serca przyciśnie Rafał się zarzekał , że się nie ożeni, A gdy poznał Wiolę , zdanie szybko zmienił. Bardzo się radują, że się zapoznali Razem pozostaną - dziś tak ślubowali. Już ponad trzy lata, od kiedy się znają I jak wszyscy widzą szczerze się kochają. Chodzili ze sobą troszkę ponad roczek, I Rafałek podjął pierwszy ważny kroczek. No i w październiku ja to wiem dokładnie Powiedział swej Wioli, że z nią żyć już pragnie, Troszkę się speszyła, troszkę zaskoczyła, Jednak żoną jego zostać się zgodziła. Pierścioneczek kupił , klęknął na kolana Zostań moją żonką Wiolu ukochana Babcia jest szczęśliwa , rodzice weseli , żeście najważniejszą decyzję podjęli. Powiadali ludzie, że młody ubogi A On kupił suknię do samej podłogi Suknię do podłogi i buciki białe Jeszcze Jej obiecał do kołyski małe Poznasz ty Wiolusiu obowiązki żony Jak ci Rafał powie - rosół przesolony Pytałaś się Młoda gdzie ładne chłopaki teraz będziesz pytać po ile ziemiaki Nie będziesz ty Wiolu z siostrzyczkami latać Siądziesz na stołeczku będziesz portki łatać Już żeś się wydała już będziesz mieć męża już żeś se wsadziła do kieszeni węża Wzięłaś sobie Wiolu kieleckiego pana i od tego czasu jesteś wielka dama A gdy bedziesz dobra dla meża swojego bedą cię szanować i rodzice jego 5. OCZEPINY cz2 Już żeś się ożenił już żeś po kłopocie już żeś kawalerke powiesił na płocie Wziales sobie Wiole śliczną szlachcianeczke bedziesz dla niej robil nawet herbateczke Całowałeś Młody w sieni pod schodami a teraz pocałuj między rodzicami. Całowałeś Młody w sieni na drabinie a teraz pocałuj przy całej rodzinie. A ten nasz Pan Młody taki jest zgrabniutki Wiola by tak chciala zebyś nie pił wódki Żebyś nie pił wódki i Wiolę szanował , a przy wszystkich gościach w buzię pocałował. Kochaj Wiolę mocno , niech na Ciebie liczy , Ona w zamian czasem spuści Cię ze smyczy. Teścia Tadeusza to idzie przekupic tylko musisz Wiolu buteleczkę kupić Teściowa Grażynka jest zadowolona już mówi o tobie kochana synowa Teściową Halinkę to już przekupiłeś Jak jej w tamtym roku rabatki zrobiłeś 6. OCZEPINY cz3 A ten nasz pan drużba medytuje wiele , jak jedną butelką obdzielić wesele . Nasza pani swaszka wielka paradnica buty ze szmateksu z Londynu spódnica Hej Ty panie chrzestny rzuć jeszcze na cielę. Bo dzisiaj chrześnicy jest twojej wesele ? Gdzie ta matka chrzestna, co Was do chrztu niosła. A dzisiaj w prezencie pralkę Wam przyniosła ? Nasi goście mili bawcie się do rana, Gdy zabraknie wódki będzie dorabiana. Wódka jest czyściutka, kieliszek nieduży, Więc z pewnością wszystkim będzie ona służyć. Dzisiaj jest wesele, jutro poprawiny , Teraz pani młoda czas na oczepiny ... Życzę Państwu młodym wszystkiego dobrego byście byli dobrzy jedno dla drugiego A żebyście w życiu nie zaznali nędzy mieli ładne dzieci i dużo pieniędzy Na tym już zakończę te moje śpiewanki Jeszcze na ostatek małe niespodzianki Daję tobie Wiolu misia pluszowego Nie bedzie Rafała przytlu się do niego Nie bedzie Rafała bo musi pracować przytlu się do misia nie musisz najmować A tobie Rafałku kawałek łańcuszka Będzie uciekała przywiąż ją do łóżka Moi mili goście proszę się nie gniewać , Bo to na weselu różnie można śpiewać ... Co było to było - to było do śmichu , Teraz by się zdało wypić po kielichu ... 7. Oczepiny Dobry wieczór Państwu ale nie każdemu tylko Pannie młodej i Panu młodemu Na samym początku śpiewania mojego życzę parze młodej szczęścia największego Przepraszam Was goście proszę się nie gniewać bo ja teraz będę do wianeczka śpiewać Do wianeczka śpiewać do welonu grajcie a Wy mili goście proszę posłuchajcie Jak słoneczko chyli się ku zachodowi młoda chyli główkę by zdjąć wianek z głowy Zdejmuję Ci z głowy ten biały wianeczek a teraz Ci przypnę ten piękny kwiateczek Pożegnaj Ją Mamo prawą rączką na krzyż bo po raz ostatni na Jej wianek patrzysz Policz młoda policz gołąbki na dachu tyle będziesz miała pierwszą nockę w strachu Ej! pomyśl Ty młody czas Ci to niewielki bo nadeszła chwila końca kawalerki Zdejmijże Ty świadek młodemu tę muszkę żeby już nie patrzył na inną dziewuszkę Z kamienia na kamień przeskakuje żabka z naszej Pani młodej zrobiła się babka Życzę Państwu młodym wszystkiego dobrego byście byli dobrzy jedno dla drugiego A żebyście w życiu nie zaznali nędzy mieli ładne dzieci i dużo pieniędzy Odejmę Ci muchę i odepnę kwiatek kiedy ona babcia to Ty będziesz dziadek Dziękujemy gościom że wszyscy słuchali a żeby się goście do nieba dostali Tak się naśpiewalim jak te leśne dudki a Pan młody gapa nie przyniósł nam wódki My Was oczepili Wy sobie ich weźcie będą Wam sprzedawać kurze jaja w mieście 8. Piękna młodaTomo - Piękna młoda 1. Trafił Ci się facet piękny i wspaniały Niemal idealny, prawie doskonały Śliczny, pięknooki i wysportowany Sianem portfel ma wypchany Ty zadbaj o niego, on zadba o Ciebie Będzie wam jak w niebie Ref. Piękna Młoda, Ty nasza wariatko Wczoraj byłaś panną, Dziś jesteś mężatką Szczęścia, zdrowia i spełnienia marzeń Tego wam życzymy i śpiewamy razem 2. Gdy zmęczona będziesz niech Cię wymasuje Upierze, posprząta, obiad ugotuję Niech całuje czule i na rękach nosi Dużo kasy niech przynosi Ty zadbaj o niego, on zadba o Ciebie Będzie wam jak w niebie 3. Gdyby się zdarzyło, że mężuś podpadnie Ty się nie denerwuj, uśmiechaj się ładnie Chciał Cię mieć za żonę, więc niech teraz klęka I całuję Cię po rękach Ty zadbaj o niego, on zadba o Ciebie Będzie wam jak w niebie 9. Piękna nieznajomaW małym mieście na przystani ujrzałem dziewczynę tą . Piękne włosy jak aksamit czy uda się poznać ją. Ref . Piękna nieznajoma , jak spytać cię o imię mam nieznajoma , a czuje jak bym już cię znał . Piękna nieznajoma , radością płoną oczy twe , nieznajoma , tak piękna , że wciąż kusi mnie . Dziś gdy imię jej poznałem innych tajemnic sto ma . To dlatego pokochałem by móc ją odkrywać co dnia . Ref . Piękna nieznajoma , jak spytać cię o imię mam nieznajoma , a czuje jak bym już cię znał . Piękna nieznajoma , radością płoną oczy twe , nieznajoma , tak piękna, że wciąż kusi mnie . ( 2 x ) 10. PożegnanieTak niedawno żeśmy się spotkali a już pożegnania nadszedł czas Tyle żeśmy z sobą przebywali a już dziś wspomnienia łączą nas I choć w życiu przyjdą smutne chwile i choć przyjdą w życiu chwile złe My wspominać was będziemy mile pozdrowienia wam przesyłać swe My dziś piosenką pożegnamy was niech ta piosenka stale łączy nas Gdy usłyszycie tej melodii ton niech w sercach waszych radość budzi on Życie daje nam radości tyle tyle szczęścia i cudownych chwil Trzeba wykorzystać każdą chwilę i zapomnieć , ze istnieją łzy I choć smutek , żal ci serce targa w oku twym niech nie zabłyśnie łza Bo nikt nie pamięta , co to skarga trzeba śmiać się , chociaż serce łka My dziś piosenką pożegnamy was niech ta piosenka stale łączy nas Gdy usłyszycie tej melodii ton niech w sercach waszych radość budzi on ? 11. Przed i po ślubie oo oo ... oo ? oo ? Teraz możesz robić co chcesz - nic Cię nie ogranicza Nikt nie mówi Tobie jak - masz korzystać z życia Teraz panna Ci pozwala - na różne wymyślne figle Przemyśl wszystkie za i przeciw Byś nie wyszedł jak Zabłocki na mydle Ref: Przed ślubem masz kiedy chcesz - oo oo... Po ślubie masz gdy chce ona Wiec stary zastanów się - oo oo... Czy Ci potrzebna jest żona Przed ślubem jak czarodziejka - oo oo... Po - jednak już nie tak pięknie Bywa że zaraz po - oo oo... Najtwardszy kozak mięknie Teraz wiesz co robić chcesz - znasz swój plan działania Na spotkaniach miło jest - pełnia używania Teraz możesz dobrze wiesz - panien mieć bez liku Przemyśl wszystkie za i przeciw Byś nie zbudził się ręką w nocniku Ref: Przed ślubem masz kiedy chcesz Kumple mówią nie żeń się - po co Ci ta bieda Jesteś młody wolny więc - czego jeszcze trzeba Odpowiadasz żenie się - by się lepiej żyło Przemyśl wszystkie za i przeciw By twe miejsce pod pantoflem nie było Ref: Przed ślubem masz kiedy chcesz - oo oo... 12. Przyszedł nam rozkazPrzyszedł nam rozkaz ruszać do boju, Było już późno z wieczora, Słońce już zaszło, myśmy stanęli, Ponad doliną jeziora. / bis Z lewego skrzydła konnica pędzi I na piechotę naciera, Piechota strzela wciąż bez ustanku, Żołnierz za żołnierzem pada. (bis) Patrzę ja patrzę jak mój kolega Upadł na ziemię nieżywy, Jeszcze ostatnie wyrzekł te słowa, Napisz do mojej rodziny. (bis) Napisz do ojca, napisz do matki, Napisz do lubej dziewczyny, Że ostra kula pierś mą przeszyła, O w pół do siódmej godziny. (bis) Ja za kolegę list napisałem, Sam padłem za pół godziny, Za mnie już listu nikt nie napisał Do mej kochanej rodziny. (bis) Zapłacze ojciec, zapłacze matka, Zapłacze cała rodzina Ale najwięcej to łez wyleje Najukochańsza dziewczyna. (bis) 13. Przyśpiewki oczepinowe I Dobry wieczór Państwu ale nie każdemu tylko Pannie młodej i Panu młodemu Na samym początku śpiewania mojego życzę parze młodej szczęścia największego Przepraszam Was goście proszę się nie gniewać bo ja teraz będę do wianeczka śpiewać Do wianeczka śpiewać do welonu grajcie a Wy mili goście proszę posłuchajcie Jak słoneczko chyli się ku zachodowi Młoda chyli główkę by zdjąć wianek z głowy Zdejmuję Ci z głowy ten biały wianeczek a teraz Ci przypnę ten piękny kwiateczek Pożegnaj Ją Mamo prawą rączką na krzyż bo po raz ostatni na Jej wianek patrzysz Policz młoda policz gołąbki na dachu tyle będziesz miała pierwszą nockę w strachu Ej! pomyśl Ty Młody czas Ci to niewielki bo nadeszła chwila końca kawalerki Zdejmijże Ty świadek młodemu tę muszkę żeby już nie patrzył na inną dziewuszkę Z kamienia na kamień przeskakuje żabka z naszej Pani młodej zrobiła się babka Życzę Państwu młodym wszystkiego dobrego byście byli dobrzy jedno dla drugiego A żebyście w życiu nie zaznali nędzy mieli ładne dzieci i dużo pieniędzy Odejmę Ci muchę i odepnę kwiatek kiedy ona babcia to Ty będziesz dziadek Dziękujemy gościom że wszyscy słuchali a żeby się goście do nieba dostali Tak się naśpiewalim jak te leśne dudki a Pan młody gapa nie przyniósł nam wódki My Was oczepili Wy sobie ich weźcie będą Wam sprzedawać kurze jaja w mieście 14. Przyśpiewki oczepinowe II I dalej, chłopaki! Przyśpiewki na młodych, a co! Dalej! Młody, Młody, gdzie masz buty?! Dalej, dalej! Wypij ze mną, Młody, kieliszeczek wódki, żeby twój interes nie był dziś za krotki. Oj, żeby nie był za krotki! Dalej! Na samym początku śpiewania mojego życzę Państwu Młodym wszystkiego dobrego. Wszystkiego dobrego! Ach ty, Pani Młoda, coś ty narobiła, żeś ty w moim domu dziecię zostawiła? Oj, Pani Młoda, nie podobasz mi sie! Teraz tutaj mówisz, że nie twoja córa. Przypatrzcie sie, goście, czy nie jej fryzura? No jak? Czyja fryzura? Weź ty, Pani Młoda, to maleńkie dziecię, niech sie to biedactwo nie tuła po świecie. Oj, Młoda, no weź swoje dziecię! A jak! Nie będziesz ty, Młody, po wieczorach chodził i nie będziesz innych panienek uwodził. No, no, Młody! Ja ci dam! Młody, ach ty Młody, coś se upodobał? Kury nie dojadły, kogut nie dodziobał. Oj, Młody, no coś ty wziął za żonę?! Młoda, ach ty Młoda, coś se spodobała? Ja bym ci lepszego z drzewa wystrugała. Och, ty Pani Młoda! No coś ty wzięła?! Świeci się oj, świeci na kościele gałka, Jasiu i Małgosia, to jest ładna parka. No, zobaczta, ludziska! Świeci się oj, świeci na kościele krzyżyk, pamiętajże, Młody, coś ty Młodej przyrzekł. No, Młody, ja ci dam! Pamiętaj, Jasieńku, masz żonkę szanować, na każdą niedzielę buty jej pastować. No i Młody zasuwaj, zasuwaj! Szczoteczka! Nie martw sie, Małgosiu, tam nie będzie głodu, bo tam u Młodego pól stodoły bobu. I czterdzieści mysz, a jak! Chwaliłeś się, Młody, że masz parę koni, a u ciebie w domu myszka myszkę goni. I szczury tez są, a jak! Nie martwże się, Młoda, cóż będziesz robiła, będziesz mężusiowi stare spodnie szyła. Oj, będziesz szyła! 15. Przyśpiewki weselne 0Księdzu katechecie grejcie to co chcesie Księdzu proboszczowi cosi honorowi Po rękach całujcie chociaż go nie znacie Jak będzie Papiezem to się nie dopchacie Jeszcze Roz Go witam wśród tych miłych gości Że nam zrobił dzisiaj tyle przyjemności Drogi chrzstny ojcze chrześnik ci się żeni Myślę że coś lepiej wyciągniesz z kieszeni Witam chrzestną matkę co do chrztu trzymała Teraz by się zdało by na auto dała Nasza starościna siedzi taka pyszna Bo dziś na wesele w nowych majtkach przyszła A nasz starosta taki ulizany, U nas taki lej bus chodził za jajami Teściowe, teściowe długie nosy mają I we wszystkie sprawy zawsze się wpiepszają Ładny nasz starosta i koszula na nim Aż ta starościna posikuje za nim juzes sie wydala ach moj Boże drogi rozkladalas rece . . . . teraz bedziesz nogi Daję Wam ja dzisiaj stóweczkę na Fiata Resztę Wam dołoży teściu Wasz i tata Cieszy się mateczka, że córeczkę żeni Z tej całej radości puszczała się w sieni. Całowałeś młody w sieni pod schodami a teraz pocałuj między rodzicami. Całowałeś młody w sieni na drabinie a teraz pocałuj przy całej rodzinie. 16. Przyśpiewki weselne IZ kamienia na kamień przeskakuje żabka a z naszej (imię Młodej) zrobiła się babka Nie będę się żenił, to głupi obyczaj (imię Młodego) się ożenił, będę se pożyczał Policz sobie (imię Młodej), ile dziur jest w dachu tyle będziesz miała pierwszej nocki strachu Goście moim mili proszę się nie gniewać bo my teraz będziem do wianuszka śpiewać Czemuż ci się (imię Młodej) tak za mąż śpieszyło? Czy ci we wianeczku ciężko chodzić było? Chwaliłaś się młoda, że umiesz haftować A ty nawet swetra nie umiesz cerować. Chwaliłaś się młoda, że umiesz gotować a ty nie potrafisz gara wyszorować Teściowe, teściowe, długie nosy mają i we wszystkie sprawy ciągle się wpieprzają Teściowo, teściowo, ty stary rowerze jak na ciebie patrzę, to cholera bierze Wypij ze mną Młody kieliszeczek wódki żeby twój interes nie był dziś za krótki Posłuchaj no Młody, już jesteś po ślubie wypuść swego ptaszka, niech sobie podziubie Pożegnaj ją mamo prawą rączką na krzyż, bo ostatni raz na jej wianeczek patrzysz A rodzice Młodych zostali teściami będą się szanować jak Ruskie z Niemcami 17. Przyśpiewki weselne IIŁadna jest z nich para, ładnych dwoje ludzi A jak młoda zaśnie, młody ją obudzi Pewnoś pani Młoda pomarańcze jadła Wtedyś to Młodemu do serduszka wpadła Jadła winogrona, jadła też i wiśnie Za to ją mężulek do serca przyciśnie Policz pani Młoda wszystkie dziury w dachu Tyle będziesz miała w pierwsza nockę strachu Skarżyła się Młoda, że Młody ubogi On jej kupił suknię do samej podłogi Suknię do podłogi i buciki białe Jeszcze ci obiecał do kołyski małe Poznasz ty (imię Młodej) obowiązki żony Jak ci (imię Młodego) powie - chleb nie upieczony Para młoda ładna, ale gdy rok zleci To jeszcze ładniejsze będą mieli dzieci To co my śpiewamy to tylko do śmiechu Teraz by się zdało wypić po kielichu Chociaż pani młoda szczerze przysięgała To uważaj młody, by cię nie zdradzała Co tak młody myślisz, coś tak spuścił głowę Chyba se rozmyślasz, czy dostaniesz krowę Dostaniesz krowę, dostaniesz i ciele Żebyś się nie martwił w to twoje wesele Dzisiaj jest wesele, jutro poprawiny Za dziewięć miesięcy pójdziemy na chrzciny Za dziewięć miesięcy wcale już nie modnie Na chrzciny przyjdziemy za cztery tygodnie 18. Przyśpiewki weselne IIITa Twoja teściowa to przezorna była. Żebyś dużo nie jadł, miarkę Ci kupiła. Chałupa bez węgła, stodoła bez słupa. Tam Młody bez brody wygląda jak dupa. Wesele jest fajne, teście się dobrali. Jeden wpadł do studni, drugi w portki wali. Cieszy się teściowa, że już córkę zżyli. No i z tej radości zsikała się w sini. A nasz starszy drużba ma na boku pieprza. Uszy ma kaplate, podobne do wieprza. Po coś Ty Młoda tę druhnę prosiła. Co ona by zżarła, zjadłaby kobyła. A ta starsza druhna jak kwiatek różany. A przy niej nasz świadek goły i odrapany. Moi drodzy goście, proszę się nie gniewać. Bo to do oczepin wszystko można śpiewać. Hej Ty panie chrzestny rzuć jeszcze na cielę. Bo dzisiaj chrześnicy jest piękne wesele. Gdzie ta matka chrzestna, co Was do chrztu niosła. A dzisiaj w prezencie pralkę Wam przyniosła. Chwaliłaś się Młoda, że bierzesz anioła. Przypatrzcie się goście, jaka to pierdoła. 19. Przyśpiewki z rzeszowskiegoO rety, chłopoki, czysta mnie nie poznali, Żeśta mi sztajera nie zagrali. Jam jest chłopek spod Rzeszowa, Ojciec umarł, matka wdowa. O, rety, chłopoki, zagrajcie mi sztajera. Olaboga, nie wytrzymom, wszytkie majom, a jo ni mom, Wszystkie majom po chłopoku, A jo ni mom tego roku. Ej, dziewczyno, ty mnie nie znosz, Jo z Rzeszowa jestem bednorz, Jo w Rzeszowie urodzony, Tutaj tylko szukam żony. Od Rzeszowa leci owca, a baranek za nią, Kiedy owca se przystanie, to baranek na nią. Panowie: l jo se też musioł, bo mi się porusoł Hej, mości panowie, kapelusz na głowie. Panie: l jo se musiała, bo mi się rusała Hej, mości panowie, chusteczka na głowie. Ojciec orał i ja orał, obaśmy orali, Ojciec pierdnął, ja poprawił, pług żeśmy urwali. l jo se ... Już nie będę taka głupia, jak w zeszłą niedzielę, Chłopcy ze mnie majtki zdjęli, a ja stałam jak cielę. l jo se ... 20. Pszczółka Siadła pszczółka na jabłoni I otrzepuje kwiat Czemu żeś moja miła Zawiązała mi świat Jam ci świata nie wiązała Zawiązał ci go ksiądz Jam cię tylko pokochała Tyś mnie nie musiał wziąść Jam się pięknie ubierała Pięknie nosiłam się A tyś myślał, że ja ładna I to zgubiło cię Murarczyku zamuruj mi Moje czarne oczy Żeby chłopców nie kochały We dnie ani w nocy 21. Pszczółka MajaGdzieś jest, lecz nie wiadomo gdzie Świat, w którym baśń ta dzieje się, Malutka pszczółka mieszka w nim Co wieść chce wśrod owadów prym. Tę pszczółkę, którą tu widzicie, zowią Mają, Wszyscy Maję znają i kochają. Maja fruwa tu i tam Świat swój pokazując nam. Dziś spotka Was maleńka, zwinna pszczółka Maja, Śmiała, sprytna, rezolutna Maja Mała przyjaciółka Maja Maju, (Maju) Maju, (Maju) Maju cóż zobaczymy dziś? Jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie. . . Tę pszczółkę, którą tu widzicie . . . Mała, rezolutna Maja, Maju, (Maju) baju, (baju) Maju cóż zobaczymy dziś 22. Pszczółka Maja (nowa wersja) Pszczółka Maja sobie lata zbiera nektar gdzieś na kwiatach, a pan Gucio w tulipanie czeka sobie na śniadanie x2 Przyleciała gdzieś na kwiatek Ale z Gucia jest gagatek atakuje niespodzianie z tego wielkie jest śniadanie Pszczółka Maja sobie lata ? Tekla patrząc ze swej sieci co robicie drogie dzieci Opuściła sie ciut niżej a tam Gucio Maję liże Pszczółka Maja sobie lata ? Aleksander patrząc na to wyrwał się ze swą armatą na biedronki trzy kropeczki by pobawić się troszeczkę Pszczółka Maja sobie lata ? Konik Filip już nie może Myśli kiedy się położę Patrzy obok leci mucha idę właśnie ją zobaczyć Pszczółka Maja sobie lata ? Oddział mrówek tańcząc w koło Oh jak kurcze jest wesoło chodźcie się zbierzemy w kupę i zerżniemy Maji w dupę Pszczółka Maja sobie lata ? 23. Puka Jasiu 1. Puka Jasiu, w okieneczko, Puka Jasiu w drzwi, (x2) Moja miła najmilejsza, Proszę otwórz mi.(x2) 2. Ja Ci okna nie tworzę, Ani pokoju,(x2) Bo byś Ty mi całą nockę, Nie dał spokoju.(x2) 3. Otwórz, otwórz ja Cie proszę, Mam coś dla Ciebie,(x2) Piękny złoty pierścioneczek, Pobierzemy się.(x2) 4. Obiecałeś, że przyjedziesz Do mnie karetą(x2) A tymczasem Ty przychodzisz, Do mnie piechotą.(x2) 24. Pytasz mnie co Ci damPytasz mnie, co ci dam, pejzaż miasta, które znam, wiatru powiew, ulic szybki rytm, tysiąc słońc w oknach stu, krótką noc po długim dniu i neonów kolorowy film, Nie mów tak, nie mów nie, już nie zmienisz siebie, ani mnie, wokół nas jeden świat, to się zwykle tak zaczyna, właśnie tak! Pytasz mnie, co ci dam, roztańczone cienie ścian, widok z okna, ciszy drugi brzeg, oczu blask, światło świec i szalony bieg dwu serc, aż do końca, aż po krótki sen. Nie mów tak... Pytasz mnie, co ci dam, jedną chwilę wspólną nam, ślad na wodzie, nie wysłany list, trawy źdźbło, jakiś wiersz, powiedz tylko, cóż to jest, czasem wszystko, czasem prawie nic... Nie mów tak... [2] 25. SkrzypeczkiGdym się na świat narodziła Matuś moja rzekła mi: "Córuś moja, córuś miła, Te skrzypeczki daję ci. Te skrzypeczki - nie do zbycia, Byle komu nie daj grać, Do szesnastu latek życia Nie pokazuj ich na świat." Gdym szesnaście latek miała To nieszczęście stało się: Ja skrzypeczki swe wyjęłam, By na świat pokazać je. Smyczek cienki miał, niedługi I pociągał raz po raz. Struna pękła - ja zemdlałam, Bo to było pierwszy raz. Gdy sześćdziesiąt latek miałam, Nikt na skrzypcach nie chciał grać. Struny były poszarpane I nie chciały głosu dać. 26. TAKIEGO jo se nie wiem ka moje kochanie, kiedy sie mi jaki chłopocek dostanie. Ref.: Takiego Janicka serdusko by chciało coby se zatońcył, zaśpiewoł wesoło. jest tu blisko a moze daleko, kiedy sie to moje serdusko doceko. Ref.: Takiego Janicka serdusko by chciało coby se zatońcył, zaśpiewoł wesoło. mi matusiu jedno powtorzała, zebyk sie w bogactwie nigdy nie kochała. Ref.: Takiego Janicka serdusko by chciało coby se zatońcył, zaśpiewoł wesoło. Takiego Janicka coby mnie miełowoł coby mnie łokuchoł, coby mnie sanowoł. 27. Ty Mała Znów ZarosłaśTy mała znów zarosłaś, Mała, znów zarosłaś Zapachniałaś, zajaśniałaś tak jak wiosna Ty mała znów zarosłaś, Mała, znów zarosłaś I do tego ja znalazłem w tobie osta Dwie dekady walka trwa Kosił ojciec, koszę ja Ale przyznam się, że lubię tę robotę Najważniejszy dziarski duch Silny, pewny, mocny ruch Skoszę teraz, a zagrabię sobie potem Ty mała znów zarosłaś, Mała, znów zarosłaś Zapachniałaś, zajaśniałaś tak jak wiosna Ty mała znów zarosłaś, Mała, znów zarosłaś I do tego ja znalazłem w tobie osta Radę wszystkim dzisiaj da Moja kosa 42* Trzy koniki i cóż więcej można chcieć Wszystkie pędy słabe, chore Potraktuję sekatorem Piękny trawnik dzisiaj mała będziesz mieć Ty mała znów zarosłaś, Mała, znów zarosłaś Zapachniałaś, zajaśniałaś tak jak wiosna Ty mała znów zarosłaś, Mała, znów zarosłaś I do tego ja znalazłem w tobie osta Przyznam szczerze, że mam wprawę I przeczochram ci murawę Długość trawy idealna na dwa palce Kretowiska w zieleń zmienię I posypię je nasieniem A na koniec cię przejadę moim walcem 28. W murowanej piwnicy1. W murowanej piwnicy, tańcowali zbójnicy. Kazali se piknie grać i na nóżki pozirać. 2. Tańcowołbym kiejbym mógł, kiejbym ni mioł krzywych nóg, A ze krzywe nogi mom, co podskocze to się gną. 3. Chwycił zbójnik, zbójnice, potargoł jej spódnice, A zbójnicka za nim, za nim, potargała kurtkę na min. 4. Hejże baca! baca nasz! Tęgich chłopców na zbój mas! Jesce byś ik lepszych mioł, kiejbyś ty im syna dół! 29. Zielony mosteczekZielony mosteczek ugina się, Zielony mosteczek ugina się, Trawka na nim rośnie, nie sieka się, Trawka na nim rośnie, nie sieka się. Żeby ja tę łąkę harendował, (bis) To bym ja mosteczek wyrychtowoł. (bis) Czerwone i białe róże sadził, (bis) I ciebie, dziewczyno, odprowadził, (bis) Odprowadziłbym cię aż do lasa, (bis) A potem zawołał hop, sa, sa, sa. (bis)
Piękna Młoda , Ty nasza wariatko Wczoraj byłaś panną, Dziś jesteś mężatką Szczęścia, zdrowia i spełnienia marzeń Tego wam życzymy i śpiewamy razem . 壟 Wesele Doroty i 蘆Mateusza było